Pierwsze zdjęcie Kajtka
Wiele osób na pokazach i osobiście pytało nas co robimy, gdy w drodze dzieciaki się rozchorują. Mówiliśmy, że przede wszystkim nie chorują, a po drugie przecież wszędzie są lekarze. Teraz mamy jeszcze jedną odpowiedź…
Znajdujemy dobrego coucha!
Kajtek na 2 tygodnie przed wydjazdem złapał swoją pierwszą poważną chorobę – zapalenie krtani. Wyszedł z tego bez szwanku, ale pewnie osłabiony po chorobie przytargał jakieś kolejne katary do domu. Później Rutka też coś smarkała, ale przecież nie będziemy odwoływać wyjazdu tylko z powodu nieżytu nosa. Mieliśmy nadzieję, że jak zwykle po 7 dniach będzie po wszystkim. Rutce się udało, ale Kajtek raz na jakiś czas coś w nosie znajdował. Niestety zaczął też kaszleć. Z kataru tłumaczyliśmy się jakoś, ale kaszel trwał i trwa nadal już jakieś 3 tygodnie, więc jako rozważni rodzice (naprawdę takimi jesteśmy) postanowiliśmy sprawdzić co w płucach piszczy. A tak naprawdę nadażyła się świetna okazja ku temu, bo nasz super gospodarz Soufian okazał się być radiologiem. Prześwietlał połamanych delikwentów w miejskim szpitalu, który de facto mijaliśmy wjeżdżając do Tetuoanu. Zapytałam więc nieśmiało czy wie czy jakiś pediatra tam przyjmuje. Była akurat niedziela i okazało się, że szpital pracuje na pół gwizdka (Maroko, w przeciwieństwie do większości muzułmańskich krajów ma „europejski” tydzień pracy, co nie oznacza, że w piątek załatwimy wszystko co byśmy chcieli, bo wiele instytucji jest zamkniętych również w piątek), ale zobaczy co da się zrobić. No i udało się, bo i tak musieliśmy się zjawić u niego w pracy po klucze do mieszkania albo czekać do 20:30, a planowaliśmy przygotować kolację dla wszystkich. Jak już byliśmy na miejscu, no to czemu nie sprawdzić jak działa marokańska służba zdrowia. Oczywiście dla nas wszystko było poza kolejnością i wejścia tajnymi drzwiami, ale udało się. Po pierwsze z racji tego, że nasz gospodarz robi zdjęcia rentgenowskie na początek prześwietlił Kajtkowi klatkę. Ustawił go na tej dziwnej maszynie i kazał się uśmiechnąć, więc zdjęcie musiało wyjść dobrze. Później krótka konsultacja u lekarki, osłuchanie, mierzenie temperatury i próba dogadania się w mieszance francuskiego, hiszpańskiego i angielskiego, bo pani doktor nie mówiła po angielsku. Najważniejsze, że zdjęcie wyszło dobrze, a Kajtek uśmiechnięty, no i jak zwykle zdrów jak ryba. Choć może macie pomysły jak pozbyć się kaszlu raz na zawsze? No i życzę Wam wszystkim takich dobrych ludzi na Waszej drodze.
Na kaszel: gotowane siemię lniane, sok z selera…podobno:) pozdrawiamy podziwiając