Pogubieni
Choć rzadko się gubimy mając Zbycha z gpsem za przewodnika, to często zdarza nam się pogubić najróżniejsze rzeczy. Oto lista przedmiotów (całe szczęście, że nie osób), które zostały gdzieś w drodze:
– umyślnie zostawiliśmy cały plecak rzeczy u Smart with kids w Gibraltarze i książkę Dawno temu w Mamoko w Rondzie;
ale już cała reszta była mniej specjalnie:
– zostawiliśmy kocyk Rutki w Szafszawanie, który na szczęście udało się ozyskać;
pokrowiec na przyczepkę, który również szczęśliwie udało się odnaleźć;
– małą sakwę Crosso z zabawkami Kajtka (niestety nie udało jej się odzyskać, ale dzięki Tomzikom, Noriemu i konsulowi dostaliśmy całkiem nową z kilkoma nispodziankami w środku);
– dwa scyzoryki Victorinox wrzucone niefortunnie do bagażu podręcznego;
– kilka par skarpet, głównie Rutki odkąd jej ulubionym zajęciem w karocie jest ich zdejmowanie;
– kilka wkładów do pieluch wielorazowych;
– niezliczoną ilość śrubek, podkładek i nakrętek do mocowania Kajtkowego rowerka do przyczepy dopóki nie znaleźliśmy optymalnego rozwiązania;
– czapka, rękawiczka…
I do tej długiej listy dorzucamy Fasolowego sandała. W ciągu 7 lat przemierzył ze mną drogi i bezdroża Zakaukazia, Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Skandynawii… łezka sięnw oku zakręciła i szukam pocieszenia, a przede wszystkim sadałów, bo przecież lato idzie.
Jak ktoś zapyta nas jak Wy to wszystko ogarniamy, odpowiemy po prostu, że nie ogarniamy.
A Wy jakie rzeczy traciliście w czasie Waszych wyjazdów?
Gubię wszystko. Od kubeczka po ubrania. Ubrania giną najczęściej w drodze, podczas suszenia. Reszta…….reszta się jakoś dematerializuje 😉 Przywykłam. Do gubienia i bałaganu jaki mam w sakwach. W zimie jest kilka rzeczy, których pilnuję i nie gubię: termos z kawą i ciepłe skarpety :))
Dematerializacja jest jakimś nieodłącznym zjawiskiem… ale dobrze, że to nie tylko nas dotyczy!