Czas powrotu
Kiedyś ta chwila musiała nastąpić. Po przeszło pięciu miesiącach jazdy, Kajtostany powiedziały „wracamy!”. Decyzja nie była wcale taka prosta. Jeszcze wczoraj myśliliśmy, żeby jechać na południe, ale to już nieaktualne. Tak to z nami bywa, że plany mamy tylko po to, żeby je zmieniać.
Księżyc w pełni i magiczny kapelusz
Tym razem wszystko zaczęło się od tęczy i księżyca. Po odwiedzinach dziadków w Lizbonie pojechaliśmy na południe w okolice Odemiry, żeby zobaczyć się z naszym dobrym kumplem Jankiem. Od stycznia jeździ po Europie w poszukiwaniu permakultury na wysokim poziomie. Do Portugalii zawiało go za sprawą Tamery oraz lokalnego spotkania Rainbow. Tak jak do niemieckiej ekowioski z biletowanym wstępem nam daleko, tak pobyczenie się na łonie natury było dla nas wystarczającym powodem, żeby pojawić się w wiosce Troviscais. Było to nasze pierwsze spotkanie z Rainbow Family Gathering, o którym słyszeliśmy już niejedno. Musieliśmy przyjechać i zobaczyć jak to jest naprawdę. Po tygodniu spędzonym w towarzystwie kilkuset hipisujących ludzi, którzy przyjechali z całej Europy by przy wielkim ognisku, słuchając dudnienia bębnów spędzić razem kwietniową pełnię księżyca, stwierdzamy że warto odłączyć się czasem od cywilizacji i zatopić się w rytmie wyznaczonym przez Matkę Ziemię.
Kierunek Polska
Czas płynie jednak mimo odstawienia zegarków na bok. Dni leniwie mijały. Pierwszego kwietnia nie zrobiliśmy nikomu psikusa, mimo że wcześniej pomysłów nie brakowało. Wielkanocne śniadane odróżniało od innych jedynie kilka kolorowych jajek, a lany poniedziałek to była głównie zasługa pogody. Pogubieni w datach i dniach tygodnia uświadamiamy sobie, że to już ten moment. Czas skierować nasz tabor w drugą stronę i obrać…
Kierunek północny-wschód
Zrezygnowaliśmy z podjechania pociągiem przez całą Hiszpanię. Spróbujemy zrobić całość rowerowo. A drogę widzimy następująco: Odemira, Evora, Salamanca, Palencia, San Sebastian, a dalej Francja, podnóże Pirenejów, Marsylia, wzdłuż Rodanu, Lyon i odbicie w kierunku Niemiec. Chcielibyśmy wpaść do Tubingen i do Berlina w odwiedziny. A dalej? A dalej to już Polska. Tylko to dopiero za jakiś czas. Za jaki? Macie jakiś pomysł? Wrzucajcie odpowiedzi w komentarzach, po powrocie sprawdzimy i nagrodzimy:)
Ile nam zejdzie na powrót nie wiemy. Wszystko zależy od tego, ile będziemy mieć siły, czy uda się coś zrobić z nigdyniedopinającym się budżetem, czy uda się nagiąć i tak elastyczny już czas jaki mamy. Tak więc trzymajcie kciuki. A z kim widzimy się po drodze?
Hej! Miło się czytało wpisy z podróży! 🙂 Teraz chętnie poczytam wpisy z powrotu 🙂 To co? Polska w czerwcu – tak obstawiam 🙂 pozdrowienia
Hejka,
życzę wam wielu przygód zarówno większych jak i mniejszych. Czekam z niecierpliwością by was dorwać i pogadać!
cześć
wow jestem pod wrażeniem takie wypady z małymi bączkami jesteście Wielcy,pozdrawiam serdecznie,
26 maja 2015 🙂