Literka „R” jak rodzina + rower
Literka „R” jak Rozdrażew
Literka „R” jak Rozdrażew, do którego jednak dojechaliśmy. Jednak, bo jeszcze rano wydawało mi się to kompletnie nierealne. Do pokonania ok. 120 km, start o 10:00, wiatr w twarz taki, że zatrzymuje w momentami w miejscu. A tu jednak. Udało się. Pokonaliśmy 117 km, dojechaliśmy na miejsce około 21. Nie porwalibyśmy się na to, gdybyśmy nie mieli zapewnionego noclegu. Przyjął nas ośrodek sportowy w Rozdrażewie. Dzięki serdeczne dla Magdy i jej mamy Alicji.
Literka „R” to także rodzina i rower rzecz jasna. Mimo, że wczorajszy dzień był mało rodzinny… a może tylko z pozoru? Bo walczyliśmy z wiatrem wspólnie, zmieniając się co jakiś czas kto komu siedzi na kole. Myślę, że dzięki tej współpracy daliśmy radę. Więcej uwagi poświęcaliśmy Kajtkowi, śpiewaliśmy z nim, opowiadaliśmy, mówiliśmy wierszyki zdając sobie sprawę z tego, że dla niego te 117 km to nie jest łatwa sprawa. Rodzina spisała się na medal, rowery także. Tylko Miłosz musiał wymienić jedną dętkę. Ale dzięki temu spotkaliśmy przemiłego Pana Andrzeja, działacza PTTK, od którego dostaliśmy mapy i informacje turystyczne.
Ale… rodzina na rowerze to też wyzwanie dla współtowarzyszy. Rodzinne podróżowanie to swego rodzaju samotne podróżowanie. Jest po prostu łatwiej, przyjemniej być z samym sobą, tu być z rodziną. Wspólnie, a jednak osobno. Oddzielnie w stosunku do reszty, ale razem w stosunku do siebie nawzajem.
„R” to również radość. Radość z bycia razem, radość z drogi, radość z roweru.
PS. Nie lubię jeździć na czas. Nie lubię mieć planów, celów, terminów. Jadę, żeby być w drodze. Nie po to wybieram rower, najdoskonalszy środek transportu, który daje wolność, by tę wolność ograniczać przez nakładanie na siebie limitów, terminów. Jedziesz – stop, jedziesz – stop. Jak Ci się chce, a nie jak chce się innym albo jak chce założony z góry plan. Zrozumiałam samotne podróżowanie! W sam raz na Boruszyn.
Pana Andrzeja spotkaliśmy w Wieruszowie.
Racja, dzięki za czujność! Pozdrawiamy z Koszalina.