Babcine i dziadkowe podróże małe i duże
Rodzinne podróżnicze stany nie dotyczą bynajmniej tylko mamy, taty i dziecka. Oznaczają o wiele więcej, a korzystając z dzisiejszego święta chcieliśmy pokazać jak pięknie jest mieć dziadków, jak pięknie można spędzać z nimi czas i że warto to doceniać.
Wszystko zaczęło się na samym początku. Celem pierwszego wypadu z miesięcznym Kajtostanem było odwiedzenie dziadka w Opolu. Było śmiesznie… jak się zapakować, ile wziąć pieluch, jak się będzie jechać na tak dłuugiej trasie;) Teraz patrzymy na to z całkiem innej perspektywy, a kolejny maluch, który już w drodze, pewnie będzie miał nieco inny start – z pewnością łatwiejszy.
Kiedy Kajtostan skończył 2 miesiące pojechaliśmy z tej okazji w Gorce. Zabraliśmy ze sobą babcię i było świetnie. Zawsze był ktoś jeszcze kto mógł na chwilę nas wyręczyć w przytulaniu, noszeniu, całowaniu.
Kiedy Kajtek skończył 4 miesiące, zrobiło się wakacyjnie, a tata Zbych pojechał dzielnie pracować, więc dziadkowie zabrali mamę Fasolę i Kajtka nad morze. Stacjonarnie, ale mimo wszystko codziennie spacery bliższe, dalsze – na plażę, po plaży. Powrót przez Warszawę i Zamość, by w końcu zobaczyć się z tatusiem. Dziadkowie oczywiście z nami i piękne Roztocze choć troszkę zwiedzone. Czas mały bąbel spędzał czasem w chuście u mamy, a czasem u dziadka. Czasem przytulany i zabawiany przez mamę, czasem przez babcię. [Niestety zdjęcia z tego okresu póki co przepadły… dyski są zawodne, więc teraz mamy po 3 kopie wszystkiego.]
Kolejne miesiące to kolejne wypady to tu, to tam. Przez to, że mieszkamy w Krakowie, a góry tuż za rogiem, bywaliśmy w nich dość często, a że jednych dziadków mamy na miejscu to również oni z nami śmigali. Tatry były nieskończoną ilość razy, gdzieś tam pojawiał się Beskid Niski, Gorce, Beskid Mały czy Bieszczady.
Dziadek Rysiu jest praktykującym rowerzystą, więc koniecznie trzeba było go wkręcić w nasze wyjazdy rowerowe. Co prawda do tej pory udało się to tylko raz i to na wypady jednodniowe za Opole, ale jeszcze wszystko przed nami.
Kajtek ma również to szczęście, że ma jeszcze pradziadków, którzy również towarzyszyli nam w dolinnych wędrówkach po Tatrach.
Cudowne jest to, że dziadkowie są. Że mają ochotę spędzać z Kajtostanem czas również w tak aktywny sposób, jak my lubimy to robić. Że nie ma problemu, żeby wyciągnąć ich w góry, na spacer, na rower. I w tych podróżach małych i dużych pokazują Kajtostanowi swoją babciną i dziadkową miłość. Dziękujemy!
No super jest. Tak trzymać !
To kiedy kolejny wypad?:)
Jak fajnie, szeroko rodzinnie! U nas mniejsze grono niestety, z obu stron nie ma pełnych dziadków…ale też mamy jedną prababcię dla Hani, w dodatku rowerową 🙂 Pozdrowienia dla powiększającego się składu – gratulacje! Pewnie rozładunek wiosenny ?
Staraliśmy się trafić z rozładunkiem na wiosnę:)
Łał, prababcia rowerowa to jest coś! Nasz pradziadek tylko stacjonarnie;)
Też niestety pełnego składu nie mamy. Krakowska ekipa jest mocna. Ale tak sobie myślę, że tym bardziej trzeba cieszyć się z tych dziadków i babć, które z nami są!
Wspaniale. O to w życiu chodzi. 🙂