Co chodzi po głowie mamie po wizycie w hammamie?
Kto z Was był w hammamie? Ja mimo tego, że podróżowaliśmy już po krajach arabskich, w których takie cuda można znaleźć, do tej pory nie miałam okazji. Aż do teraz, kiedy odwiedziłam hammam w Fezie…
Flaki z olejem
Hammam to łaźnia. Najczęściej w ciągu dnia otwarta dla kobiet, a po godzinie 21 rządzą tam mężczyźni. W Fezie, jak i innych turystycznych miastach, można znaleźć też łaźnie koedukacyjne, ale są droższe, a ponadto raczej spotkać tam można backpackersów niż miejscowych. Chciałam poznać prawdziwą kulturę łaźniową, więc za całe 20 DM, czyli 8 zł udałam się na wyprawę do miejskiego hammamu w medinie. Na wyprawę? Tak, czułam się jak na wyprawie w nieznane, jakbym odkrywała coś kompletnie nowego, dla mnie takie właśnie było. Czytałam i słyszałam już wiele o hammamach i szłam do niego pełna nadziei i oczekiwań.
Nasz drugi w Fezie couch, Ben powiedział, że hammam to totalny chillout i że wyjdę jak nowonarodzona, żebym zostawiła dzieciaki i poszła się odprężyć. Tak też zrobiłam, wzięłam ręcznik, majtki na zmianę (bo wchodzi się do hammamu w bieliźnie), zakupiłam na targu marokańskie, oliwkowe mydło i odprowadzona przez chłopaków do bram łaźni, miałam się oddać w ręce babeczki, z którą Ben podobno wszystko obgadał. Ok, doskonale, masaż, kąpiel, będzie cudnie. Przebrałam się w szatni i weszłam do hammamu, czyli dość sporych rozmiarów kilku wykafelkowanych pomieszczeń z kurkami z gorącą i zimną wodą oraz odpływem po środku. Woda gorąca to tak naprawdę wrzątek, ale nie ma się czym przejmować, bo dostaje się wiadra, do których nalewa się wodę w odpowiedniej dla siebie temperaturze. Dostaje się też polewaczkę, czyli po prostu mniejsze naczynie z rączką i siedzi się i polewa. Sąsiadka wytłumaczyła mi co mam robić, w sumie wielką filozofią to polewanie się nie jest. Po pierwszym wiadrze czułam się już czysta, po drugim już mogłam wychodzić, a po trzecim już kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zaczęłam zastanawiać się dla kogo jest hammam i obserwowałam, bo to jedyne co mogłam bez problemu robić. Kobiety przychodzą całymi rodzinami po prostu się wykąpać, przychodzą też dla towarzystwa, żeby sobie pogadać, poplotkować i myślę, że to świetna sprawa, szczególnie że rzadko w domach jest ciepła woda. Łaźnia jest też pewnie fajną sprawą dla kogoś kto lubi dbać o siebie, pielęgnować, masować, nacierać i co tam jeszcze można robić z ciałem. Ale ja jakoś bardziej użytkowo podchodzę do tego mojego ciała i spędzanie godziny na jego pielęgnowaniu to dla mnie marnowanie czasu. Kiedy już sobie pooglądałam te długowłose, półnagie Marokanki (mam chyba najkrótszą fryzurę w całym Maroku) i zbierałam się do wyjścia, starsza pani zatrzymała mnie i kazała się położyć. Pomyślałam sobie, że super, pewnie teraz pora na obiecany masaż z olejem. Był, tyle że pewnie zapłaciłam za mało (podstawowa cena wejścia do hammamu to 10 DM), by był porządny i bym go poczuła. Głowa zaczęła mnie boleć (pamiętajcie, żeby dużo pić, bo hammam to trochę jak sauna i łatwo się odwodnić) i marzyłam już tylko o powrocie do domu. Pobyt w hammamie był nudny jak flaki z olejem, jedyną zaletą był fakt, że porządnie się rozgrzałam. Hammam nie jest dla samotnych Fasoli. Dlatego następnego dnia wzięłam dla towarzystwa Rutkę.
We dwoje hammam gra
W towarzystwie Ruteczki wycieczka do hammamu była świetna. Wsadziłam ją do wiadra, w którym się zaklinowała i nie traciła równowagi. Bawiła się wodą, próbowała zjadać mydło i czarowała wszystkie babeczki dookoła, które dziś patrzyły na mniej zupełnie inaczej. Nie byłam już zwykłą turystką z Europy, ale mamą, inną kategorią kobiety. Stałam się jedną z nich, co przybliżyło na tyle, że bariery językowe zniknęły. Nagle rozmawiałam po angielsku, francusku, arabsku o imieniu, wieku, narodowości i nagle zrobiło się sympatyczni, nikt nie patrzył na mnie podejrzliwie, wszyscy się uśmiechali. Było naprawdę klawo i już wiem, że odwiedzanie hammamów jest świetną sprawą podczas wyjazdów rowerowych, w czasie których większość noclegów spędza się pod namiotem, a jest na tyle zimno, że rzeki są dla hardkorowców, a na pewno nie dzieci. Po raz kolejny też uświadomiłam sobie jak wspaniałe jest podróżowanie z dziećmi, jak wiele spraw upraszcza, jak wiele drzwi dzieciaki potrafią otworzyć, samym swoim byciem, uśmiechem i radością. Jest w tym głęboki sens, w który wierzę jak cholera.
Zbychu z Kajtkiem również wybrali się do hammamu, tyle że po 21. Kajtek na początku czuł się bardzo niepewnie, bał się chodzić boso po zimnej posadzce, ale z czasem się rozkręcił. Wziął do kąpieli swoje ukochane dinozaury i z nimi dokazywał. Chłopaki poszli w towarzystwie Bena, więc Zbychu miał z kim pogadać i dowiedzieć się co nieco o tutejszych zwyczajach. Co prawda okazało się, że mężczyźni do hammamu chodzą z mężczyznami, a nie swoimi synkami. To raczej kobiety w ciągu dnia biorą całą dziatwę do łaźni, bo przecież to one są od wychowywania i zajmowania się dzieciakami. Widać to nie tylko w hammamie, ale także na ulicach. Dopiero w Rabacie zobaczyliśmy pierwszego faceta z dziecięcym wózkiem, a Zbychu niosący Rutkę w chuście wzbudza takie zainteresowanie, że często staje się obiektem do fotografowania wszędobylskimi komórkami.
Hehehe hammam w Ammanie jest przezacny, cudowny, relaksujący, z sauną mokrą, suchą, kąpielą, masażem i peelingiem, ale zdecydowanie nie jest to miejsce codziennych wizyt. I kosztuje tyle co wizyta w tanim spa, choć z drugiej strony to tyle co dwa-trzy piwa w knajpie w tym mieście… W Iranie za to znajomi nie pozwolili nawet odwiedzić hammamu twierdząc, że to łazienki dla biednych i bezdomnych i nie mają nic wspólnego z tradycyjnymi łaźniami.
Co kraj to obyczaj : )