Jak podróżuje się z niemowlakiem, z niemowlakiem na rowerze
Już od jakiegoś czasu wiele osób pyta nas o to, jak to jest z tą jazdą rowerami z dziećmi. Pytania pojawiają się coraz częściej odkąd jeździmy z dwójką, w tym z niemowlakiem.
Od razu powiem Wam tak: drugie dziecko to nie pierwsze! Nie wiem czy z Kajtkiem zdecydowałabym się jeździć w taki sposób jak robimy to teraz w tak młodym wieku. Jest nam dużo łatwiej, mając już pewne doświadczenie. Kajtek pierwszy raz do przyczepki rowerowej wsiadł mając 14 miesięcy. Wynikało to głównie z tego, że wcześniej jej po prostu nie mieliśmy, ale pewnie też z moich dość radykalnych poglądów na temat jazdy na rowerze przed ukończeniem przez dziecko sześciu miesięcy. I jak to często bywa radykalnie zmieniłam swój pogląd na bezpieczeństwo i zdrowie malucha w przyczepce rowerowej kiedy w końcu zaczęłam o tym czytać. Systemy do przewozu niemowlaków są na tyle przemyślane, że nie trzeba obawiać się o niewykształcony jeszcze kościec, a dowodem na to są tysiące dzieciaków w krajach zachodnich, które właśnie tak przemierzały setki kilometrów na rowerach. Rzecz jasna równiutkie drogi rowerowe w Holandii to nie to samo co bezdroża Polski, ale znam też takich co po Polsce śmigali z takim berbeciem.
Sposób w jaki podróżujemy jest dla niektórych hardkorowy, dla nas jest zupełnie normalny. Po prostu zawsze jeździliśmy z namiotem, śpiworem i kuchenką. Nie widzieliśmy powodów, żeby to zmieniać zaczynając naszą przygodę z dzieciakami. Dobry śpiwór i karimata to wystarczające źródło ciepła, a na kuchence gazowej można zdziałać cuda kulinarne. Rozbijamy się na dziko i choć mamy świadomość, że w Polsce jest to nielegalne jest to dla nas najlepszy sposób na sen. Lubimy wolność jaką nam to daje. Kajtek po raz pierwszy spał pod namiotem na Bałkanach, gdy miał 14 miesięcy. Rutka swoją pierwszą namiotową noc zaliczyła mając 2,5 miesiąca.
Rutka wcale nie jest jakimś niezwykłym dzieckiem. Tak jak każde inne, czasem płacze, czasem się śmieje. Czasem boli ją brzuszek, a czasem ma po prostu kiepski humor. Jest nawet bardziej wymagająca niż Kajtek ze względu na nietolerancję mleka krowiego, co póki co jest bardziej uciążliwe dla mnie niż dla niej. Po prostu Kajtek jest pierwszym dzieckiem, a Rutka drugim. Ot, cała tajemnica. Niemniej jednak jest kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.
Sprzęt
Mam świadomość, że jeszcze kilka lat temu przewożenie niemolaków na rowerze było totalną abstrakcją. Na szczęście (akurat w tym przypadku) świat idzie do przodu. Rozwiązania są bardzo różne, a producenci prześcigają się w ulepszaniu swoich patentów. My postawiliśmy na przyczepkę. Już kiedy pojawił się Kajtek i było dla nas jasne, że na rowerze będziemy pokonywać sporo kilometrów przyczepka rowerowa wydawała nam się najlepszym rozwiązaniem. Po mieście wyobrażam sobie fotelik, ale na bezdrożach szczerze mówiąc już nie koniecznie. Kajtkowi zafundowaliśmy przyczepkę Instep i co tu dużo gadać… była po prostu przyczepką parkową z niższej półki. Mimo to dzielnie przemierzała z nami kolejne kilometry, choć musieliśmy nieco ją poprawić. Jej nieprzemakalność była sprawą umowną, ale przede wszystkim nie posiadała możliwości przewozu niemowląt. Gdy na horyzoncie pojawiła się Rutka (na wyjeździe rowerowym, a jakże) byliśmy pewni, że coś w temacie sprzętu rowerowego trzeba zmienić. Rozglądaliśmy się sporo, przekopaliśmy tonę internetu, przeprowadziliśmy kilka długich rozmów i w końcu wyszła nam odpowiedź: Nordic Cab.
Mieliśmy kilka priorytetów, które ta przyczepka spełniała w 100%. Nieprzemakalność. Pancerność. Wygoda dzieciaków. O samej przyczepce tata Zbych ciągle pisze i pisze, więc jeszcze trochę cierpliwości. Ale co w tym temacie najważniejsze można w niej przewozić niemowlaki, ba jak się okazało nawet noworodki. System, który wykorzystuje Nordic Cab to leżaczek Weber. Jest to styropianowa konstrukcja, którą montuje się do przyczepki na pasach, a dziecko przewożone jest w pozycji leżącej. Jest to patent uniwersalny, co niestety niesie za sobą spory minus. Instrukcja mocowania leżaczka jest dość ogólna, a montowanie go nie jest ani proste ani w pełni wygodne dla malucha. Rutka na początku często lądowała albo na Kajtku albo przyklejona do szybki. Oczywiście nie było to w żaden sposób niebezpieczne, gdyż leżaczek wyposażony jest w trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, ale z pewnością na komfort to dobrze nie wpływa. Na szczęście dziadek Ryż, co potrafi skonsturować wszystko, opracował doskonały sposób montażu i od tej pory Ruteczka jeździ jak królowa na tronie (o tym też szykujemy wpis i instrukcję obsługi). Innymi przyczepkami, które mają możliwość przewozu dzieci w pozycji leżącej są Thule (dawny Chariot) oraz Croozer. Obydwie firmy stworzyły dedykowane podwieszane hamaczki dla niemowląt. Mieliśmy okazję korzystania z tego rozwiązania w Croozerze i mieliśmy bardzo pozytywne wrażenie, choć to było jeszcze przed wprowadzeniem specjalnej konstrukcji do montażu Webera. Być może system z hamaczkiem jest lepszy, trudno nam to oceniać, ale u nas przy wyborze przyczepy zadecydowały jeszcze inne względy, m.in. plastikowe dno Nordic Caba i nieprzemakalność (sprawdzaliśmy w warunkach ekstremalnych – całonocna ulewa).
Logistyka
Generalnie wyjazdy z dziećmi wymagają większej logistyki i tym chyba Ameryki nie odkrywamy. Więcej trzeba spakować, więc więcej ogarnąć, więcej trzeba jeść i pić, więc więcej ogarnąć… i tak można by wymieniać. Na szczęście nie jest to nie do przeskoczenia. Z pakowanie różnie u nas bywa, choć ostatni wyjazd (tydzień na rowerze) daje pewnie pocieszenie. Ja byłam z siebie bardzo dumna. Spakowaliśmy się w 4 duże (60 l) i 2 małe (30 l) sakwy Crosso plus worek z namiotem i karimatami na tył. Oczywiście kilka pierdółek znalazło się również w przyczepce, ale generalnie poszło nieźle. Co najważniejsze wzięliśmy wszystko co było nam potrzebne, łącznie z zapasem pieluch dla Rutki, a przednie małe sakwy były raczej zabezpieczeniem i torbami na zakupy. Co nowego w kwestii pakowania, a no np. rezygnacja z ręczników na rzecz pieluch bambusowych. Sprawdziły się świetnie. Są małe, lekkie i antybakteryjne, a przy tym szybko schną. Na kolejny wyjazd kupujemy jeszcze jedną większą i mamy zamiast jednego ręcznika, ręczniki dla wszystkich. Ponadto oczywiście ograniczyłam (mówię ja, bo ja, mama Fasola miałam z tym największy problem) ilość rzeczy, którą ze sobą zabraliśmy, a i tak przywiozłam rzeczy nieużywane. Bo w sumie co nam trzeba, kilka ciuchów, rzeczy do spania, do poczytania i do zjedzenia. To wszystko. Dla Rutki wzięliśmy mały przenośny przewijak, pieluchy, kilka ubranek na zmianę, ciepły śpiworek niemowlęcy, grzechotkę i chustę. Rzecz jasna takie rozwiązanie jest możliwe tylko przy karmieniu piersią, bo szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jeżdżenia z butelką i mlekiem w proszku. Z kosmetyków wzięliśmy płyn do mycia dla dzieci taki 2 w 1 dla wszystkich, szczoteczki, pasty i dezodoranty.
Logistyka na samym wyjeździe to jest dość skomplikowana, ale jak najbardziej do realizacji. Taki kilkumiesięczny berbeć niewiele jeszcze kuma z otoczenia, na pewno nie kuma mijających w dość dużym tempie krajobrazów, więc najlepszą porą na jazdę jest drzemka. Tu jest spore pole do popisu, bo tych drzemek w ciągu dnia jest jeszcze całkiem sporo. Ale tu pojawia się problem, bo nie jedziemy tylko z Rutką, ale również z Kajtkiem, który wymaga już zupełnie innego traktowania. Drzemkę co prawda ma, ale nie zawsze uda się ją zgrać z którąś z drzemek Rutki. Tu czasem pojawiał się problem. Bo jak już Kajtek zasnął to chcieliśmy ciąć ile się da, a właśnie wtedy Ruteczka koniecznie chciała zjeść albo mieć zmienioną pieluchę. Nasze przewidywania, że będziemy robić dziennie koło 60 km okazały się nie do zrealizowania i bliżej nam było do 40 km. Wynikało to też z pewnością z tego, że podróżowaliśmy z drugą rodzinką z 2-letnim Kajtkiem, który ma jeszcze inny tryb niż nasz Kajtek. Tak więc czasem po prostu ciężko było się zgrać.
Kolejną kwestią były noclegi. Niestety trafiliśmy na dość zimne noce, temperatura spadała poniżej 10 stopni Celsjusza. Nie jest to jakiś ekstremalny wyczyn, ale mimo wszystko dzieciaki wychładzają się dużo szybciej i generalnie mają inne odczuwanie ciepła i zimna. Na szczęście byliśmy w miarę zabezpieczeni pod tym względem. Jakiś czas temu udało mi się wyhaczyć na ciuchach zupełnie nowiutki śpiwór dla niemowląt jakiejś kanadyjskiej (myślałam, że norweskiej) firmy. Przyznam się, że mam słabość do kanadyjskich i norweskich firm i ich produktów, bo jakby na to nie patrzeć to mają gdzie i jak testować te swoje cuda. Chyba gdzieś w Skandynawii, a może w Kanadzie, zrodziło się powiedzenie, że nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór. Ufam im zatem niemal bezgranicznie, bo faktycznie śpiworek sprawdził się doskonale, a Rutka nie nabawiła się kataru. Jedynym problemem pod namiotem jest nocne karmienie. Niestety Ruta budzi się co 2-3 godziny na jedzenie i niestety ja wtedy muszę wypełznąć ze swojego śpiwora i ją nakarmić. To jest póki co jedyny minus spania pod namiotem. Może ktoś ma na to jakiś sposób? Przy takiej temperaturze wieczorem i w nocy ciężko też umyć malucha, ale w sumie kto powiedział, że po pierwsze trzeba myć je codziennie, a po drugie, że wieczorem. Wieczorne kąpiele robiliśmy więc w ciągu dnia, kiedy słońce grzało cudnie. A Kajtek? Kajtek to już kawał gościa i zimne noce czy chłodna woda (choć za tym akurat nie przepada) nie są dla niego niczym strasznym.
Radość
Bo chyba o to w tym wszystkim chodzi. Im więcej rodzic się uśmiecha, tym częściej robi to dziecko. Im więcej my jeździmy, tym więcej się uśmiechamy i tym szczęśliwsze są nasze dzieciaki. Logiczne? Jasne, że tak. Proste zasady są proste i zazwyczaj najlepsze. Bo zastanówcie się co tak naprawdę potrzebne jest Waszemu dziecku? Nie ma znaczenia czy jest rzekomo nic nie kumające niemowlę czy czasem przemądrzały 3-latek. Najważniejsi są szczęśliwi i kochający rodzice. Także róbcie to co kochacie najmocniej i przekazujcie tę karmę swoim dzieciom. Rutka gdy potrzebowała ciepła, lądowała w chuście i przytulona zasypiała, a ku radości Kajtków przerwy robiliśmy na plażach nad jeziorami. Kto powiedział, że trzeba cały dzień pedałować? Cały dzień to trzeba się dobrze bawić i cieszyć. Pewnie dlatego mieliśmy zdecydowanie więcej podjazdów pociągami, choć dla nas nic to nie zmieniło, no może troszkę dla naszego portfela.
Tak serio to trzeba być po prostu elastycznym, uśmiechniętym i cieszyć się sobą w drodze, no i „wierzyć że, naprawdę uda się”.
Piekny, rodzinny, rowerowy czas! Ja karmiłam w nocy tylko na leżąco pod śpiworem. Ciężko by mi było utrzymać się w pionie 😉 A w sprawie tego, kiedy zaczynać jazdę rowerem z maluchem, to każdy ma swoje doświadczenia, wiedzę i przetestowane rozwiązania. Nasze doświadczenia z hamaczkiem w Chariocie nie są dobre i baliśmy się własnie o brak stabilności+ zbytnie spionizowanie jak na jazdę. Na dłuższą wyprawę zdecydowaliśmy się dopiero, jak Hania miała 11 mc i zaczynała chodzić. Ale teraz jesteśmy bardzo ciekawi tego nowego rozwiązania Webera (=>meldujemy się u Was na wiosnę w celu obadania sprzętu 😉 Kiedy ruszacie na Południe?
Ja nie byłam przekonana do jazdy z takim maleństwem, ale z tym sprzętem który teraz mamy nie miałam wątpliwości. Wydawało mi się, że gorzej jej w foteliku samochodowym niż w Weberze.
Na Południe wyruszamy w listopadzie i obawiam się, że do wiosny nie wrócimy, więc przyjedziemy się zaprezentować jeszcze jakoś teraz, ok?
Ok! my jesteśmy już teraz cały czas na miejscu łacznie z weekendami, wiec jakbyście byli w okolicy to dawajcie znać. Ewentualne inwestycje rowerowe-weberowe bedziemy czynic w okolicach maja 2015, to pewnie juz bedziecie back. Ale chetnie zobaczymy was „gotowych do boju” jeszcze przed południowym zimowaniem 🙂
Poradnik ekstra 🙂 Zwłaszcza część o RADOŚCI :)…
„Agnes” to przestrzeni nie żałuje :), naprawdę jest BIG 🙂
Bo o radość tu chodzi, czy nie? Sami wiecie. A Agnes…Oj jest duża. można się gonić:)
Poradnik ekstra 🙂 Zwłaszcza część o RADOŚCI :)…
„Agnes” to przestrzeni nie żałuje :), naprawdę jest BIG 🙂
Mam pytanie: jaki to dokładnie model przyczepki Nordic Cab?
Z tego co nam wiadomo to Nordic Cab jest jeden bez podgatunków:).
http://www.bikeovo.pl/producenci/nordic-cab
różnicą go gadżety, które można do niego dokupić, jak jogger, płozy do nart biegowych, dzielona kanapa itp… tu można trochę pomanewrować.
o przyczepkach wpis będzie wkrótce, tylko ciągle niebezpiecznie mało czasu przed wyjazdem:)
O kurde! Wreszcie przeczytałem coś o jeździe rowerowej z dziećmi bez nadęcia. bez zbędnych podniet itp. My z córką (miała 3,5 lat), rok temu wróciliśmy rowerami z Chin do Polski. i nie było w tym nic nadzwyczajnego.czasem było zimno, czasem gorąco, był czas na zabawę, ale i na cięzką pracę (pedałowanie). grunt to bycie razem.
Dlatego akapit o radości w swojej prostocie jest wyjątkowy i jak najbardziej prawdziwy. Kochający rodzice to wspaniały czas spędzony również przez dzieci!
Dzięki!
Właśnie w tym rzecz… wszystko jest dla ludzi. Jak to pięknie napisał ostatnio nasz kumpel (http://fizyk-w-podrozy.blogspot.com/): „Mam dogłębne przekonanie, że jeżdżenie na, dajmy na to, stukilometrowe wycieczki jednodniowe nie różni się niczym od przejazdu z Meksyku do Argentyny: po prostu to drugie jest zwielokrotnieniem pierwszego”. Chyba mnie to przekonuje. Powiedzcie mi czy gdzieś coś pisaliście, jakieś zdjęcia wrzucaliście z Waszego wyjazdu? Ile Wam zajęło i jaką trasę obraliście?
Pozdrawiamy serdecznie! do zobaczenia gdzieś w drodze.
Swietnie napisane!
Nasze doświadczenia z wycieczek z niemowlakiem w przyczepce (nie tylko w wersji rowerowej) opisaliśmy tutaj http://www.dzieciakiwplecaki.pl/artykul/6228/szymek-nie-badz-zyla-daj-pojezdzic-czyli-od-jakiego-wieku-zaczac
Chociaż Szymek korzystał z przyczepki częściej w wersji spacerowej, podczas różnych pieszych wycieczek nad Bałtykiem, Kujawach, Podlasiu, ale kilka wycieczek rowerem też zaliczyliśmy 🙂
Super, im więcej doświadczeń tym lepiej:)
Hej, chciałabym Was zapytać o radę…przyczepkę(Nordic Cab Explorer) kupiliśmy zanim Helena się urodziła:) swój pierwszy spacer w niej zaliczyła mając 6 tygodni. teraz zastanawiamy się nad pierwszą jazdą rowerem(Helen ma 8 tygodni). Na pierwszy spacer włożyliśmy gondolę do przyczepki i małej się podobało:) tzn. spała przez cały godzinny spacer. Teraz zastanawiamy się nad podobną kombinacją na wyprawę rowerową. Co myślicie o ułożeniu małej w gondoli albo foteliku samochodowym? Dlaczego tai pomysł? Bo leżaczki za grosz nie wzbudziły mojego zaufania:( Będę wdzięczna za Waszą opinię. Pozdrawiam i życzę wielu fajnych rowerowych wypraw:)
Hej, fotelik albo gondola ok, ale wszystko rozbija się w kwestii mocowania tychże w środku, bo luzem leżeć nie mogą. My też małą Wandę woziliśmy w gondoli w przyczepie, ale tylko spacerowo, na rower tak byśmy się już nie wybrali. W kwestii leżaczków, my korzystaliśmy z leżaczka Weber, Ruta przejechała w nim ponad 7 tys. km, zaliczyła jedną wywrotkę bez najmniejszego szwanku. Było jej wygodnie, bo nigdy nie narzekała na jazdę w nim, więc dla nas Weber jest jak najbardziej godny zaufania. Naszego zaufania nie wzbudził jednak system montownia go w przyczepie, dlatego opracowaliśmy własny, autorski system:)O czym więcej znajdziesz tutaj http://www.kajtostany.pl/jazdy/oj-przydalby-sie-ktos-na-przyczepke-czyli-nordic-cab-po-przejsciach/. w razie czego pisz śmiało, z poślizgiem, ale w końcu odpiszemy na pewno:) Pozdrawiamy.
My jeździmy z naszymi maluchami od zawsze 🙂 Zaczynali oboje w wieku wczesnoniemowlęcym, w specjalnym hamaczku (mamy przyczepkę firmy Chariot, teraz firma przejęta przez Thule). I zjeździliśmy tak całkiem sporo, w tym roku Podlasie, wcześniej przepiękne okolice Lyonu we Francji, tu pare relacji: http://odpoczywalnia.blogspot.com/search/label/rower%20z%20dzieckiem
Super opis. Planuję rowerową wyprawę z dwuletnim dzieckiem – kilka tygodni. Zosia uwielbia jazdę w foteliku. Macie doświadczenia w dłuższych eskapadach dziecięco Fotelikowych? Dla mnie plus fotelika to fakt ze dziecko dużo więcej widzi. Minus niewygodna pozycja jeżeli dziecko zdecyduje się zdrzemnąć a ja nie będę miał możliwości się zatrzymać, planuje na wyprawę zabrać przyczepkę jako sprzęt do przewożenia sprzęty (namiot, śpiwory itp ). Tomek
Czołem,
przepraszamy za późną odpowiedź. Co do fotelika, to my jesteśmy z tych przyczepkowych i nie mamy wielkiego doświadczenia fotelikowego. Co do widoczności w foteliku, to nie wiemy, czy oglądanie pleców rodzica jest jakoś specjalnie atrakcyjne. Poza tym ogranicza to możliwość zawalenia bagażnika różnymi gratami oprócz sakw. Od zeszłego roku mamy fotelik przedni. To rozwiązanie przemawia do nas zdecydowanie bardziej. Jednak trzeba mieć długie ręce, żeby się dziecko zmieściło pod brodą rowerzysty. Jednak nie wyobrażamy sobie jazdy tylko z fotelikiem. Jednak na czas drzemki, przyczepka jest niezastąpiona.
Z jakiej firmy był kanadyjski śpiworek dla małej ?
Śpiworek K-way, dorwany gdzieś na ciuchach.