Rodzinny Plener
Większość z Was wie, że już po raz trzeci wybraliśmy się w sierpniu na Plener Podróżniczy im. K. Nowaka. Wiadomo, dla nas najcenniejsza jest droga jaką pokonujemy do Boruszyna, bo to lubimy najbardziej. Ale nie mniej cenne są spotkania, które odbywają się na miejscu.
Za pierwszym razem poznaliśmy np. Rodzinę bez granic i polubiliśmy się bardzo. Za drugim razem była m.in. Gosia Szumska z jej Zieloną Sukienką, a w tym roku to mogłabym wymieniać i wymieniać. Ale nie o nazwiska chodzi, ale o klimat. Bo mam wrażenie (nie wiem jak reszta plenerowych bywalców), że idziemy w dobrą stronę. Mówię idziemy, bo powoli utożsamiam się z tą imprezą, jej klimatem i karmą. Z roku na rok robi się też coraz bardziej rodzinnie, a dla nas ma to ogromne znaczenie. Nie wiem czy to po prostu kolej rzeczy, bo nasze pokolenie się rozmnaża czy winna jest sama idea Pleneru, ale najważniejsze, że to się dzieje.
Tematem przewodnik tegorocznego Pleneru były baśnie i bajki ze świata. Temat wdzięczny. W zeszłym roku nie było gorzej, bo bawiliśmy się grami ze świata. A co przyniesie przyszły rok? Kto wie, kto wie… Tak czy siak chodziło też o organizację. Bo Plener z założenia (a może tak wychodzi) jest imprezą luźną, bez trzymania się ram. Nie chodzi tu tylko o ramy czasowe, choć te są wyjątkowo elastyczne, ale bardziej o ramy działania. Każdy może wnieść coś od siebie, bo to jak przeżyjesz Plener zależy głównie od własnego nastawienia i otwartości. Jeśli chcesz uczestniczyć w zajęciach – super, chcesz przebimbać cały dzień leżąc pod drzewkiem – super, chcesz pojechać na wycieczkę – super. Wybierasz dowoli i o to chodzi. Jasne, że pewnie przydałoby się czasami większego ogaru organizacyjnego, bo ja mimo, że jestem blisko organizacji to sama się gubię, ale przynajmniej jest śmiesznie.
Wracając jednak do tematu. Rodzinnie, bo oprócz tego, że rodzin z roku na rok jest coraz więcej i jestem przekonana, że trend ten się nie zmieni, to wiele atrakcji było albo rodzinnych albo skierowanych do dzieci. I tak nagle okazało się, że Kajtek siedział w namiocie UNHCR z animatorkami ze Staromiejskiego Domu Kultury, gdzie czytał, kolorował, rysował, słuchał, był malowany, Rutka spała i nagle człowiek nie wiedział co ze sobą zrobić. Macie tak czasem? Tak właśnie było w tym roku na Plenerze. Kajtek przepadał z Pauliną i zamieniał się w zebrę, po czym przenosił się do Afryki za sprawą opowiadaczki bajek. Było super i mam nadzieję, że w przyszłym roku dziewczyny też u nas zawitają. Powiem Wam jeszcze, że organizacja organizacją, ale klimat miejsca tworzą ludzie, a tu właściwie dzieciaki. Kajtek miał po prostu doborowe towarzystwo drugiego Kajtka, Witka czy Heli. Sama radość.
Żeby nie wystraszyć tych co za dziećmi nie przepadają to dodam, że każdy znajdzie coś dla siebie. Przede wszystkim Plener Podróżniczy skupia się na podróżnikach samotnych (nie życiowo, ale w drodze). Dzieci tu brak, choć jak dla mnie to tylko pozory. Zrozumiałam to w zeszłym roku i w tym potwierdziłam. Nieco łatwiej podróżuje się nam w naszej rodzinnej samotności (choć absolutnie nie jest to zarzut do naszych towarzyszy w drodze! po prostu tak mamy, pewnie jak większość samotnie podróżujących). Kolejnym elementem bezdzietnym, choć może być rodzinnym są warsztaty. W tym roku już po raz drugi odbyły się warsztaty z mapowania, a po raz pierwszy warsztaty komiksowe i warsztaty post-turysty, w których na ile dzieciaki mi pozwalały uczestniczyłam i gorąco polecam. Ponad to jest jeszcze Boruszyn i okolice. Najlepiej więc wsiąść na rower i zjawić się w sierpniu w Wielkopolsce.
Przekonałam? W sumie nie o to mi chodziło, bo przyjadą jak zwykle Ci co mają być. To z kim się widzimy w przyszłym roku w Boruszynie?