Jeszcze tylko tydzień!
Pogoda za krakowskim oknem zdecydowanie wygania nas na południe. Coraz głośniej odliczamy dni do przyszłego czwartku. Nie milkną jednak obawy, czy uda nam się wyrobić ze wszystkim w tydzień. Rozkręcone rowery czekają na części i serwisowanie. Przenoszone z kąta w kąt w zależności, którą część naszych precjozów będziemy chować do pudeł. Wyjechało już kilka transportów z naszymi rzeczami a tu ciągle za szafą kamienie z Islandii, pod łóżkiem potłuczony talerz z Sudanu. A co zrobić z Kajtka klockami, gdzie poupychać puzzle? Dzieci oczywiście nie patrzą obojętnie na tytaniczną pracę rodziców.Wystarczy spuścić z oka pakowany wór z rzeczami, żeby po kilku sekundach widzieć Kajtka w stercie małych ubranek tarzającego się jako pług śnieżny. Można także przez nieuwagę zostać omotanym pajęczyną z włóczki, która nie wiadomo jak trafiła do Kajtka, tym razem pająka.
Mimo wszystko, chyba najważniejsze rzeczy, prócz rowerów i kilku pomniejszych, mamy już załatwione, więc nasz wrodzony optymizm przebija się zza pudeł i mówi, że skończymy przed czasem… oby!
Czekam na moment gdy po powrocie będziecie wyciągać z pudeł pamiątki z wyprawy. I oczywiście opowieści ….
jej…my się tak pakowaliśmy przed wyjazdem do Ameryki Południowej. Ostatni transport rzeczy (do przechowania u rodziców) jechał naszym samochodem razem z nami na lotnisko 🙂
Wiemy więc o czym mówicie, choć my mieliśmy troche łatwiej, bo wtedy jeszcze bezdzietni 😉
Powodzenia!
Marta
Oj, tak pakowanie. Bezdzietni… to mieliscie dużo łatwiej. Bo co zapakowałam pudło i szłam po kolejne to połowa zawartości leżała już wypakowana, bo Kajtek szukał skarbów;)