Niecodzienne spotkanie
Ilu rowerzystów spotykacie jadąc do pracy? Pewnie całkiem sporo, szczególnie latem. A z iloma ucinacie miłą pogawędkę? Już zapewne jest to mniejsza liczba. A ilu zapraszacie na noc do domu? Może lepiej niech każdy zatrzyma to dla siebie 🙂
Kto z Was nie jest z Krakowa (choć zapewne niejeden stąd też o tym nie słyszał), pewnie nie wie, że jest tu taki twór jak rondo czyżyńskie, przy którym do przejścia podziemnego sprowadzono szlak rowerowy będący częścią częścią bursztynowego szlaku Greenway. Pomijajac absurd schodzenia do przejścia podziemnego z rowerem, rondo to jest teraz całkowicie rozkopane a oznakowanie przejść zastępczych wygląda jak to w Polsce. Jadąc żwawo w tym kierunku patrzę, a tu przyczepka rowerowa. Ok, zdarza się w mieście. Sakwy, dużo sakw i kolejny rower. Hmm, coś w nim nie gra. Takich rzeczy w Krakowie już się zbyt często nie ogląda. Użytkownicy podzieleni na dwie grupy. Pierwsza, mniejsza – uśmiechnięte lico i żadnych oznak troski, druga skonfundowana zamkniętym zejściem. Już wiem – turyści. Szybkie pytania: co? gdzie? jak? I jadę z nimi do Centrum.
Damien z rodziną (Edurne, Paloma, Imanol) mieszkają w Belgii. Oczywiście ich historia jest bardziej zakręcona niż tylko „mieszkają w Belgii”, ale to w tym momencie mniej istotne. Jadą z Rzeszowa do Pragi. Strasznie zmokli dzień wcześniej, bo burze małopolskie ich nie oszczędzały. Okazuje się, że byli w Krakowie zanim jeszcze ja się tu na stałe zadomowiłem. W 2001 roku studiowali w Krakowie i pamiętają to miasto właśnie z tego czasu. Kawał historii i mnóstwo zmian w mieście. To oni mogliby mi opowiadać jak wyglądał wtedy Kraków. Damien pyta się o Szkieletora, co tam jest teraz. Nie chciał uwierzyć, jak mu powiedziałem, że w tej kwestii niewiele się zmieniło.
Na pytanie odnośnie planów pobytu, mówią, że chcą się poszwendać po mieście, zobaczyć co się zmieniło i pokazać dzieciakom Smoka Wawelskiego. Wieczorem pojechać na kemping, a następnie dalej na zachód. Tradycyjnie już zaoferowałem nocleg w Hucie. W końcu rodzina wyjechała, dom stoi pusty, po co ma się marnować? Propozycja jak zwykle zaskoczyła gości. No nic, tu macie mój numer telefonu, pomyślcie i jak coś dzwońcie. Ja i tak będę się kręcił po mieście i sprawdzał co ciekawego jest na placach zabaw. O 17:00 znów spotykamy się pod Wawelem. Wracamy razem do Huty. Dzieciaki szturmują Kajtka zabawki, rodzice przygotowują belgijską kolację. Wyjeżdżając rano z domu nie przypuszczałem, że wieczorem zjem flamandzki kisz i czekoladowy deser. Nie spodziewałem się, że rano będę zajadał się kolejnym specyfikiem, który dał mi kolejny powód by odwiedzić Belgię, czyli krem z herbatników Speculoos. Oczywiście nie spodziewałem się także, że wysłucham ciekawych historii Damiena i Edurne. Oni z kolei nie mogli się nadziwić postaci Kazimierza Nowaka i jego podróży, tematowi, który chyba zawsze pojawia się u nas w Hucie wraz z nieoczekiwanymi bądź spodziewanymi gośćmi.
Rano są szczęśliwi, że nie muszą składać namiotu w porannym deszczu, który kończy się wraz z ostatnim łykiem porannej herbaty. Jeszcze tylko moja krótka próba sił z wehikułem, na którym jechał Damien i niecodzienni goście odjeżdżają w kierunku Ronda Czyżyńskiego, które już dla nich nie powinno być przeszkodą.
Interesuje Was co to za urządzenie? Mnie w dalszym ciągu także 🙂 Jest to holenderski rower z dostawkami, przystosowany do jazdy w 3 osoby. Napędzane to jest tworem zwanym NuVinci. Dosyć dziwne uczucie pod nogami, podczas tak płynnej zmiany przełożeń. Do tego piękny wskaźnik manetki z rowerzystą i płaską drogą, która rośnie w niebotyczne szczyty, wraz ze zmianą na „bardziej górski bieg”.
Jak na holenderski rower przystało, jest to raczej twór lubiący niziny i niewielkie pagórki. Z dodatkowym obciążeniem sakwami plus dzieckiem na pokładzie, trudno nazwać go pogromcą alpejskich przełęczy. A wiecie co jest najśmieszniejsze? Damien ma więcej takich ciekawych urządzeń, ponieważ w Brukseli pracuje w firmie przewożącej rowerami cargo różne przedmioty. Dla zainteresowanych galeria facebookowa oraz ich strona.
Jak widać, czasem chęć udzielenia pomocy zbłąkanemu rowerzyście może przerodzić się w miły wieczór i chęć odwiedzenia nowych znajomych w Belgii bądź Meksyku.
A Wy często zapraszacie nieznajomych do domu? Nam zdarza się raz na czas zgarnąć kogoś z ulicy i dzięki temu nawiązujemy naprawdę niecodzienne i przesympatyczne znajomości.
Na Czyzyńskim to można się i zgubić bez remontu i jadać samochodem!
Świetna akcja!
E, samochodziarzom tak chętnie nie pomagamy ;]
Nastepnym razem mozesz podeslac gosci do nas 🙂
Uważni Czytelnicy zwrócili uwagę, że Centrum to w Nowej Hucie. Oczywiście mają rację. Pisząc o centrum do którego zmierzaliśmy, miałem jeszcze w pamięci stwierdzenie city center, a że byli to turyści to z automatu pojawił się przed oczyma smok, Wawel, Rynek i inne znane z widokówek obrazki.
dla uważnych Czytelników +10 do spostrzegawczości!